czwartek, 29 kwietnia 2010

bawię się słowami

Piętrowe, wyrafinowane obelgi. Gry słowne, wyszukane, złożone epitety, a wreszcie: słowne potyczki!...

Rano ćwiczenia poruszające temat wulgaryzmów, po południu audycja wprowadzająca w zagadnienie piętrowych, wyszukanych obelg...

I jak tu nie lubić języka? Toż to tak wspaniałe narzędzie zabaw i wyrafinowanych akrobacji! Od jakiegoś czasu zachwyca mnie mowa. Najbardziej nasza, ojczysta, bo ją znam najlepiej, niemniej podejrzewam, że innymi językami można się bawić równie pysznie! Jest w tym jedyna, wyjątkowa i niepowtarzalna satysfakcja, kiedy otwierasz słownik języka polskiego, a jeszcze lepiej wyrazów obcych i znajdujesz jakiś taki śmieszny kwiatek - słowo długie, może dziwnie brzmiące, często praktycznie nieużywane. Jaka to jest radocha poszerzać własne zasoby leksykalne, tak sobie "wypływać na suchego przestwór oceanu" słownego. I taplać się w tym! Lubię, lubię ogromnie.

Język, dobór słów w wyrażaniu własnych poglądów - to przestrzeń bezkresna, rozciągająca się przed tobą w każdą stronę! Bo czy powiesz w swym zuchwalstwie, że genialnie znasz mowę ojczystą? I czy jesteś pewien, że nie możesz lepiej? Profesor Miodek jest tylko jeden ;).


No i jeszcze możliwość zapożyczeń i poznawania różnych określeń na to samo w językach wszelakich. I neologizmy... Nigdzie nie ma takiej zabawy, jaką daje alfabet.

Wulgaryzmy?
Nie lubię tylko przecinków, bo litości - miejmy kulturę i mówmy do rzeczy i z sensem. Ale w przypływie emocji, nie ukrywam - zestawienie głosek "er" i "wu", tudzież "er" i "de" jest czasem bardzo przydatne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz