niedziela, 9 listopada 2014

Zegar bije

Dużo dni od ostatniego wpisu. Wiele myśli przetoczyło się przez ten czas pod czaszką. I trochę takich okołoprzemijalnych też, bo i czas taki szczególny - listopadowy. I one też przeminąć raczyły, gdyż przynajmniej części z nich już nie pamiętam. Odwiedziłam cmentarz - nie ma już mojego ulubionego grobu z dzieciństwa, tego ze śmigłem i orłem. Najwyraźniej nawet symboliczna pamięć o człowieku zostaje pogrzebana, gdy nikt nie łoży na jej utrzymanie. Zrobiło mi się przykro.

Lubię jesienią połazić trochę po cmentarzach, zwłaszcza tych starych, z zabytkowymi grobami. To wciąż takie trochę zaskakujące, że rozpanoszyliśmy się na tym świecie, niczym panowie życia i śmierci, a tymczasem życie jest bardziej kruche, niż nam się wydaje. I ta kruchość nie jest po to, aby się nią dobijać, raczej, by się na nią zgodzić i zadać sobie to pytanie - kto naprawdę jest Panem i co z tego wynika?

Czasem, szczególnie wtedy, gdy coś rozśmiesza mnie w specyficzny sposób, przychodzi mi do głowy M. i przekonanie, że kto, jak kto, ale ona zrozumiałaby istotę żartu najlepiej. Spotkamy się kiedyś, mam na to szczerą nadzieję i trochę jestem tego spotkania ciekawa. 

Z., której pani w szkole pozwoliła już pisać piórem literki w zeszycie, zapytała mnie ostatnio, czy mam jakieś pióro. 
- Mam. 
- A dasz mi?
- Nie mogę, bo go używam i bardzo je lubię. Poza tym dostałam je od mamy.
- A jak umrzesz, to mi dasz?
- (Śmiech) Musiałabym ci w testamencie zapisać.
- To jak będziesz tak za dwa tygodnie umierać, to mi daj. Albo jak będziesz umierać tak za cztery, albo dwie godziny.
- A wiesz, że gdybym umarła, to już nie przyjdę do was? Ani jutro, ani pojutrze, ani nigdy?
- Wiem. Będziesz tam, na górze, albo tam - pod ziemią. 
- Pod ziemią będą moje kości, a ja mam nadzieję, że jednak będę tam - na górze... 

Rozmowy o przemijaniu, z Sześciolatkiem. Prawie całkiem poważne. 
Do posłuchania: ZEGAR BIJE.

I jeszcze jedno - że ciągle to życie jest krzywe, jak mój kręgosłup. I że trzeba się w nim ćwiczyć tak, jak trzeba ćwiczyć kluczową część szkieletu. Codziennie. I że - w perspektywie wieczności - ileż rzeczy, zjawisk, problemów blaknie, albo zyskuje na intensywności. 

Ciągle i ciągle, nieustannie, samo zadające się pytanie: co jest czym? Tak naprawdę. 


2 komentarze:

  1. i ja ostatnio myślałam, że i o nas przeczytają z płyt nagrobków ;)
    ale z tej Z. mądrala ;) nono ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. fakt. Z. jest niezłe ziółko. ziółeczko ;)
    A co do płyt... Ja mam tak np., że jak widzę tablicę z nekrologami, to patrzę, czy nie ma gdzieś nekrologu na moje imię i nazwisko - ciekawa jestem, jakie to na mnie zrobiłoby wrażenie... (takie tam niezdrowe rozrywki) :P
    pozdrawiam oczywiście!

    OdpowiedzUsuń