piątek, 12 lutego 2016

jaba-daba-sru

Góra-dół-góra-dół, na prawo, na lewo. Wielka kumulacja energetyczna, wielki wybuch, ukraińskie kalosze w szwedzkim ogródku. I to wcale nie jest śmieszne. To jakby kosmos wpadł do miski z pomidorową, w wyniku czego pomiędzy pietruszką, a marchewką przepływają Jowisze i Saturny, co jednak ciężko przełknąć, nie dusząc się równocześnie. Pietruszka na zębach to wstydliwa materia, ale Merkury w przełyku, to już oczy z orbit, więc mniej komfortowo i to znacznie. Dyfuzja wszystkiego w nic i odwrotnie. Albo rzeczywistość bez grawitacji i abonent poza zasięgiem ręki. Ręka, noga, mózg na ścianie - głową muru nie przebijesz. Podkopik i czmychu-czmychu? As quickly as possible, but wohin? Skoro już kij tkwi w mrowisku - może zamiast rozbiegać się na wszystkie strony, lepiej wspiąć się do góry i zmienić na chwilę optykę? A jeśli mrówki także spadają z tych kijków na pyski - bez spadochronów i bungee? Nigdy nic nie wiadomo. Gdybyś przynajmniej mógł być pewien, że to właściwy roller coaster, więc nawet jeżeli w międzyczasie, tudzież u kresu zwrócisz i pietruszkę i całą Drogę Mleczną, to przynajmniej będziesz wiedział, że zdecydowanie warto było... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz