sobota, 11 czerwca 2016

dziesiąty.szósty.szesnasty.

Bardzo to zaskakujące. I można się zastanawiać. Lecz jeżeli spojrzeć wstecz, to zawsze było coś nie tak. Jakiś taki rodzaj urwiska, w środek którego może wypadałoby zjechać z rozmachem, jak z piaszczystej skarpy. Z górki na pazurki, a jednak... A jednak stoisz, patrzysz w dół i widzisz, że jest dziura, przeczuwając gdzieś na dnie obecność niewypału. I możesz całymi miesiącami nie zbliżać się do krawędzi, ale świadomość pustego dołu z niewątpliwym dnem zostaje. Pozwala to przypuszczać, że jednak ty to ty - ten sam byt na przestrzeni czasu, na czasie, po czasie i rychło w czas. Jesteś, nie wiedzieć czemu, z wielką pustką po środku, aby ją zgłębić może... A może żeby to cholerstwo wypełnić, zamiast zasypywać - śmieciami, piachem, bodźcami, przyjemnościami, rozmowami o niczym, rzeczami, których jest o dziesięć lat za dużo, i czym bądź, czym popadnie, ale nie tym, czym wypadałoby. Wypada. Pada. Pada jabłko od jabłoni - mówią, że nie daleko. To dlaczego tak mało jestem do Ciebie podobny? Tak mało stały, niezmienny i pełen pokoju... Pusty. A w pustce wszystko jęczy bardziej. Padam. Pada. Pada Łaska Boska do zbawienia koniecznie potrzebna... Błagam - a niechże w ten cholerny krater! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz