czwartek, 2 czerwca 2016

Przychodzi czas, gdy pewne rzeczy stają się totalnie obojętne. Bo nie masz już siły troskliwie zastanawiać się nad tysiącem bzdur. Tak więc ćma np., ta sama ćma, która innej - spokojniejszej i dłuższej nocy wprowadzałaby cię może w stan co najmniej dyskomfortu, dziś nie ma żadnego znaczenia - nieistotne, dokąd pofrunie i gdzie usiądzie, absolutnie cię to nie wzrusza. Może nawet siadać na tobie do woli, kiedy wreszcie będziesz mógł zasnąć na kilka godzin. Doprawdy nieistotne. Zmęczenie generujące znieczulenie na bodźce, na innych ludzi, na 75% otaczającego cię środowiska. 
A w środku? W środku jest wielka pustka, drażniąca na milcząco, znieczulona sennością, gotowa po drzemce znów zacząć kąsać. I samoświadomość na plus pięćset... i trochę bólu.  

A za oknem? Za oknem kawałek nowego, ciemnego nieba. Jak jedna ósma pizzy na wynos. Nowe i moje. Głębokie i noce. 

Dobranoc, Niebo i wszystko, co za nim ukryte, jak za kurtyną w teatrze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz