środa, 29 września 2010

napisane o pisaniu


"panie borze

morze kain z ablem by se tak nie zabijali gdby mieli osobne pokoie. z moim bratem to sie sprawdza

tomek"


Krótki, uroczy cytat, pochodzący z książki "Listy dzieci do Boga". Pisownia oczywiście oryginalna.
Odpowiedzi Pana Boga niestety nie wydrukowano, mam jednak nadzieję, że On czyta to, co się Jemu pisze. Bo czasem paradoksalnie łatwiej napisać coś, niż powiedzieć...

Natknęłam się wczoraj na dość ciekawą korespondencję, adresowaną do jednego z moich krewnych. Nadawca jest mi nieznany, choć przyznam, że gdybym miała możliwość, zamieniłabym z tą kobietą kilka słów. Tak, o - z czystej ciekawości. (Aby rozwiać wszelkie wątpliwości w temacie mojego wychowania, zaznaczę od razu, że nie grzebię w cudzych listach, kartkach i notatkach. Tak mnie nauczono i tego się trzymam. Będąc świadomym i dość rezolutnym dzieckiem, także nie wciskałam nosa do kopert z korespondencją mojego starszego braciszka, choć dostęp do niej nie był zabezpieczony żadnym sejfem, kluczem, kłódką, czy zamkiem. Przeczytany wczoraj, dość prywatny, krótki list, był raczej familijnym odkryciem archiwalnym, a Adresat niestety odszedł z tego świata jakiś czas temu. Tak więc naruszam Jego prywatność dość delikatnie, mam nadzieję).

Bo korespondencja to w ogóle ciekawa rzecz.

Dawniej ludzie pisali listy, ponieważ nie było smsów, internetu. Stare, zatęchłe papeterie można jeszcze wygrzebać spomiędzy domowych czeluści, a niektórym - jak i mnie - nie brakuje także całkiem nowych. Osobiście przez kilka lat szkolnych zapisałam mnóstwo kolorowych i białych kartek. Tutaj muszę oddać ukłon w stronę Karolci z Mazowsza, której listy uwielbiałam, bo można było z nią dzielić się dosłownie wszystkim i otrzymywać w zamian mnówstwo ciekawych spostrzeżeń, refleksji i radosnych historyjek. Nagromadził się tych tekstów cały papierowy stosik - jak bardzo dziś dla mnie cenny... :)

Dziś niektórzy też piszą listy. Inni maile. Wszyscy smsy.

Dlaczego piszemy, zamiast mówić?
Bo przecież nie ze wszystkimi da się pogadać, bo nie ma czasu znaleźć wspólnych kilka minut, bo to najłatwiejsze, bo za daleko, by się usłyszeć, bo...

Czytając tak własną, jak i tę archiwalną korespondencję, dochodzę do wniosku, że czasem piszemy, bo tak jest łatwiej, bo papier wszystko przyjmie, bo nie trzeba wtedy patrzeć w oczy i się wstydzić, bo nie peszy nas czyjaś, spontaniczna reakcja, bo można uciec od rentgenowskiego spojrzenia drugiego człowieka, bo niektóre słowa stają w poprzek gardła i niesamowicie trudno je przełknąć.

Czasem pisanie jest jak choroba, jak uzależnienie, albo wręcz jak kalectwo - nie potrafisz powiedzieć, więc piszesz, bo tak prościej. Bo wtedy nie słyszysz, co mówisz i nie myślisz gorączkowo, jak to brzmi w uszach tego, kto słucha. Nie musisz się czerwienić - jest dystans, jest bezpiecznie.

Trudno jest mówić z sensem i naprawdę. Łatwiej jest pisać - tak sądzę, choć może to tylko moje prywatne odczucie.

Myślę jednak, że ludzie pisząc są prawdziwsi.
I lubię listy - dostawać, wysyłać.


Na koniec - od czego zaczęłam, na tym i skończę:

"PANIE BOŻE
NAJBARDZIEJ ZE WSZYSTKIEGO LUBIE OJCZE NASZ. CZY MUSIAŁEŚ TO PRZERABIAĆ CZY CI JUŻ TAK WYSZŁO, ZA PIERWSZYM RAZEM? JAK JA COŚ PISZE TO CIĄGLE MUSZE POPRAWIAĆ.
Kasia" /Tamże/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz