poniedziałek, 24 października 2011

być samym czystym patrzeniem

Jest poranek/wieczór/noc. Jakaś, powiedzmy, jedna trzystasześćdziesiątapiąta roku. (Jeżeli uznać, że rok to ważna jednostka czasu). Czas. Mój, twój, jego, jej. Taki - o - nasz, trochę wspólny. Otchłań dobrego i złego. Pożytku i marnotrawstwa. Dziękuję, że go mam, choć wiem, że nie jest mój. Ja go tylko napełniam...


Czas jest jak worek - sporo można doń nawrzucać. Byle nie śmieci. Bo i kto chciałby, żeby został po nim podręczny zbiornik odpadków? Ogryzków, szczurów herbacianych, zatęchłych papierków i brudu w ogóle? ...


Właściwie to miałam tylko powiedzieć, że dobrze jest żyć. Że dziękuję - za czas i zarodek wdzięczności. A w załączniku takie moje małe pragnienie

Być samym czystym patrzeniem bez nazwy,
Bez oczekiwań, lęków i nadziei,
Na granicy, gdzie kończy się ja i nie-ja. 

Cz. Miłosz, TO JEDNO, (fragment).



Bo czasem tacy jesteśmy, Panie Boże - bezradni... 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz