poniedziałek, 7 listopada 2011

w drugą stronę jest ciekawiej

Przejeżdżam pod drzewami. Ewentualnie przechodzę. Dzień w dzień. Z dołami i bez dołów - różnie. Ilekroć podniosę głowę do góry, zachwyca mnie, jakie jest to, co jest. Nie umiem podziwiać świata nieustannie, tylko w przebłyskach, może lekko natchnionych. I lubię te przebłyski, których słoneczną jesienią jest jakby więcej. 

LUDZIE. Tyle już o nich było, a wciąż jakby nie do końca wyczerpująco. Przechodzą, przychodzą, przemawiają ludzkim głosem. A ja? Wciąż i wciąż uczę się patrzeć i słuchać i nie być ślepym i głuchym. 

I dziękować się uczę. Można myśleć, że to głupie, takie dziękowanie, że dziecinne, albo naiwne. Może nawet ja też tak kiedyś myślałam, nie wiem, nie pamiętam, nie potwierdzam i nie wypieram się. Można uważać, że się nie umie dziękować i że nie ma za co. A jednak, kiedy się zacznie, kiedy się ruszy jeden mały klocek u podstawy wszelkich dziękczynień, lawinowo spada z nieba, lub w całkiem odwrotnym kierunku, cała ich reszta. Bo skoro można spadać z nieba, to kto powiedział, że nie można spadać i w drugą stronę? W drugą stronę jest ciekawiej. Zapewniam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz