czwartek, 20 czerwca 2013

krótko, zwięźle, nie na temat

I  żeby nie było, że tylko narzekam. 

Życie ostatnio mnie naprawdę cieszy... (więc węszę podstęp:P). Kilka drobnych, ale ważnych dla mnie rzeczy potoczyło się do przodu i właśnie rozpędza. (Powstrzymaj je, Boże, przed rozbiciem się o słup. Prrroszę. Albo może raczej - MNIE powstrzymaj). Najbliższy czas to czas małego zapierniczu, by zdążyć odpocząć. Mam jakieś plany. (o!) Mam marzenia (a to ci...) Mam nawet subtelną radość z pisania mgr (nieee, no coś ty?!) I - jak widać - prowadzę ze sobą ożywione dialogi, do czego tak się już przyzwyczaiłam, że zdarza mi się chyba mówić do mojego szanownego ja na ulicy... A przynajmniej stroję miny. Miny-komentarze do aktualnych sytuacji, które napotykam.  Gdybym miała psa, mówiłabym do psa - to pewne. (Ale nigdy per "pancia"...) Ponieważ jednak żaden czworonóg mi nie towarzyszy (wczoraj zyskałam tylko osierocone ptasie jajo, ale, darujcie - nie będę go wysiadywać), gadam do siebie. Ktoś zwykł mawiać: "Grunt to inteligentny współrozmówca"... ;)

Na tym zakończę dziś osobiste wywody, bo się boję, że powiem za dużo.
Czasem, może rzadko, ale czasem jednak tak, nachodzi mnie myśl, po co w ogóle piszę tu cokolwiek? I tak sobie teraz myślę, że jedni palą, inni piją, a ja mam bloga. Minister zdrowia nigdzie nie wspominał, żeby to miało prowadzić do raka, albo impotencji... <;


2 komentarze: