niedziela, 23 czerwca 2013

la rabbia

Do wyciszania upałów służy noc. Do wyciszania złości - różnie... Czasem trudno jest odebrać jej głos, a sobie przywrócić spokój, więc w ramach "zrób coś z tym" tłumi się ją, przygasza, choć i to nie od razu. Nie od razu, bo proces tłumienia poprzedza eksplozja. Wybuch to rzecz prywatna. Na tupanie jesteśmy już za duzi, więc w powietrze, niczym fajerwerki, lecą słowa niecenzuralne. Tak się zdarza. Rzadko, ale niezaprzeczalnie. I tak bardzo potrzebujesz czegoś na kształt chłodnego wieczoru. I nie ma. Więc jesteś wściekły. Wściekły, bo chyba jest podstawa, by się zdenerwować, ale i dlatego, że przecież nie ma powodu, by się wściekać. Więc się wściekasz i sypiesz słowami bynajmniej nie z elementarza... Spotykasz M. - człowieka, którego tak dawno już nie widziałeś. Gadu-gadu i musisz komuś powiedzieć, że jest ci źle. I znów k..., k..., k.... Bo to nie jest sposób najlepszy, bo to nie jest sposób godny naśladowania, bo to nie jest żaden sposób, ale równocześnie to sposób jakiś. Może lepszy, od sięgania po papierosa? A M. się tak wspaniale śmieje z tych twoich przecinków, że jest ci lżej. I weselej. I jeszcze poleca się na przyszłość. Ludzie. People. Z jednej strony bywają impulsem do złości (impuls to dobre słowo, gdyż przyczyna tkwi często gdzieś indziej), z drugiej - co ja bym bez nich!... 

A złość? Czujesz, że wulkan jeszcze wybuchnie. Jesteś wulkanem i Pompejami. Równocześnie. Niech mnie ktoś uspokoi, bo obecne za szybą gołębie zdecydowanie tego nie robią. Proszę.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz