sobota, 9 sierpnia 2014

Your calmness

Ten czas, ten wieczór, to miejsce, w którym teraz mieszkasz. Ta cudowna akwarela z ogromnym i jasnym księżycem w tle. Ulica jest cicha, powierzchnia rozgrzana, domofon nie odpowiada - może to światło to nie w tych oknach, a może ktoś właśnie się modli. To nic. Zaglądasz komuś w żyrandol z lat siedemdziesiątych może - sufit lepki od ludzkich westchnień. Niebiosa lepkie od ludzkich westchnień schodzą na ziemię - nabrzmiałe, ciężkie, ciągnięte w dół, by pęknąć i wylać Siebie. W niziutkiej, malutkiej kuchni staruszka dogasza kończący się dzień posiłkiem gotowym na jutro, dla tego, dla kogo żyje. Światło wypada na ulicę przez drzwi wiecznie uchylone. Zamykasz mi usta, żeby otworzyć oczy. Zamykasz mi usta, żeby otworzyć serce. Ty, Który bardzo kochałeś niemego Zachariasza. You and Your calmness...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz