/Tomasz Mann, Czarodziejska Góra/
Z przerwą na poniedziałek, dziś znów przywitało mnie błękitne
niebo i pełne entuzjazmu słońce i to od samego rana. Najbardziej z
całego roku lubię właśnie teraz - gdy kończy się maj, zbliża i
trwa czerwiec - dni są maksymalnie długie, ptaki śpiewają na
letnią nutę i można przyjemnie grzać kark w słońcu. I wszystko
wydaje się takie dobre, choć po tych i owych szafach straszą
poupychane ukradkiem trupki... Może. A może czas rozstać się z
tymi szafami, z tymi trupkami, pomachać im ręką na do widzenia i
pojechać przed siebie?
Im więcej patrzę na "to wszystko", na "życie"
itd. itd., tym bardziej wiem, ile już wiem oraz jak wiele mi brakuje
- wiedzy, wiary, zapału, dystansu, mądrości, cierpliwości, pokory
i innych specjałów, by radość była pełna. To dziwne, że
może być równocześnie dobrze i źle i że bilans obydwojga nie
równa się nijak. Life. Leben. Вот такая жизнь.
I że wciąż dostajesz impulsy, bodźce, kuksańce w bok, by się
ocknąć. Znów i znów, aż może obudzisz się wreszcie tak
całkowicie. Ludzie od ciebie starsi myślą, być może, że są
mądrzejsi, jakby zapominając, że kiedy zdawali maturę, to ta
matura była dla nich ważna, a nie to, w jakim wieku pójdą na
emeryturę. Każdy twój czas to twój czas i on jest zawsze bardzo
ważny, czy masz lat pięć i budujesz domki z klocków, czy
czterdzieści pięć i stawiasz już prawdziwe, poważne konstrukcje.
Zaskakujące, jak złożony jest człowiek i jak wiele rzeczy ma na
niego wpływ. Jak bardzo, stając się dorośli, nosimy w sobie cechy
dziecka, którym byliśmy kiedyś, co daje mi podstawę, by
przypuszczać, że w pewnym sensie, starzejąc się nie przestajemy
być nastolatkami. I nie chodzi tu o niedojrzałość, a raczej o to,
że jest w człowieku Życie, które pozostaje zawsze świeże. Można
je dostrzec, gdy patrzysz komuś głęboko w oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz