piątek, 3 maja 2013

o wodzie, robaku i apetycie, ale nie o wędkowaniu

Wilgotność jest bardzo sprzężona z apetytem. Ot, kiedy jesteś głodny, a do tego przemoczony, to momentalnie jesteś głodny jeszcze bardziej. Od dziecka tak to odczuwam. Zawsze, kiedy szło się nad wodę, trzeba było brać ze sobą kanapki. Ale kiedy wracasz i wciąż jeszcze jesteś głodny, to jednak warto się powstrzymać od przygotowania takiej ilości jedzenia, którą wydaje ci się, że zjesz, bo niebawem okaże się, że to jednak za dużo. Zwłaszcza, jeżeli przed main posiłkiem pochłoniesz starter w postaci serka pleśniowego (mniam). Gdyby mi ktoś dawno, dawno temu powiedział, że kiedyś będę jeść pleśń ze smakiem, nie uwierzyłabym. Człowiek ma problemy z wiarą. Tą w drobne sprawy i tą w kwestie zasadnicze. A jednak, wbrew niedowiarstwu, wydarza się tak, a nie inaczej. 

Nie opłaca się wsiadać do tramwaju, jeżeli już i tak chlupie ci w butach, a ubranie przykleja się do ciebie już nieco zbyt nachalnie. Parasol parasolem, a deszcz deszczem - nie zważa zupełnie na nic. Więc nie warto wsiadać, by wysiąść za chwilę i tak już mokrym. Ulice, uliczki i alejki, wypełnione deszczem, niemal całkowicie się wyludniły. Jak gdyby ludzkość została wyparta z powierzchni miasta przez strumienie wody. Pojedyncze tylko osoby człapią, chlapią, podczas gdy reszta zapewne raczy się herbatą i książką, lub piwem i towarzystwem. Bez znaczenia. Raj dla dżdżownic - przypomniało mi się, jak na lekcji biologii kładliśmy je na dłoni, żeby przyjrzeć się ich ruchom i właściwościom. Najbardziej imponowała mi ich zdolność do regeneracji. Jeśli można zazdrościć dżdżownicy, to tego właśnie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz