poniedziałek, 17 września 2012

pełny serwis

Kilka takich momentów było ostatnio - o tym i tym napiszę następnego posta. W stosownym czasie, bo teraz robię coś całkiem innego, bo jestem off-line, bo najpierw jeszcze... Przychodzi stosowny czas, a myśl przewodnia owej zamierzonej notatki leży rozbita na tysiąc cząsteczek. Albo w między czasie wyparta została czymś innym. Albo wyblakła. Albo po prostu myślisz:  daruj sobie tę zabawę, bo szkoda czasu.

Nie narzekam na brak towarzystwa, ani też na złe towarzystwo, przeciwnie - ludzie, którzy mnie otaczają z nieba tu spadli. Niemniej, od jakiegoś czasu przekonuję się, że choć człowiek jakoś tego potrzebuje, trudno jest mówić o sobie. Najgorsze są momenty, gdy spotykasz kogoś po roku, albo co gorsza - kilku i obydwoje - przekonani, że tak wypada, trafiacie się wzajemnie pytaniem: No i co tam u ciebie?
Bo tak jest grzecznie. Bo przecież lubicie się, no i znacie, no i takie tam konwenanse. I uśmiech. Nawet szczery, ale mimo to niezręczny. Na pytanie co słychać odpowiadam więc, że żyję i że czwartek (tudzież - zgodnie z rzeczywistością - inny z siedmiu dni tygodnia). Bo co może zawrzeć pięciominutowa wypowiedź po dwunastu miesiącach? Dobrze. Ładna pogoda. Leci. Tere-fere. "Pszczółka Maja" podobno wróciła na antenę.

Z drugiej strony są też ludzie, do których wpada się zamierzenie, szczerze, chętnie i trochę częściej, niż raz w roku. Potocznie zwani Przyjaciółmi, albo też Znajomymi. Niezbędny element egzystencji. Stopień zażyłości jest różny - każda relacja to inny, niepowtarzalny rozdział.

I fajnie, że są. I tylko trochę dziwi, że uczysz się słuchać i przetwarzać informacje, ale o sobie mówić nie potrafisz, albo nie chcesz. Nawet, kiedy cię pytają. 

Czytasz, słuchasz, chłoniesz, przetwarzasz, chomikujesz. Gadasz do siebie. Pełny serwis.


2 komentarze:

  1. mam dokładnie to samo. Gdy spotykam ludzi, którzy przez rok się nie odzywali i pytają co słychać, odpowiadam "żyję". Bo naprawdę nic mi nie przychodzi do głowy i nie wiem co odpowiedzieć... Najgorsze są słowa "musimy się kiedyś spotkać" - czysta kurtuazja, z której nic nie wyniknie.

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej. Kurtuazja... którą uprawiam i ja, choć w sumie z niektórymi naprawdę fajnie byłoby się wreszcie spotkać. A niektórym się to powtarza chyba dlatego, że kiedyś związek z danym człowiekiem był naprawdę o wiele bardziej ścisły. Hm... Czas przemyśleć swoje relacje międzyludzkie. Ja tam np odkryłam, że znajomości naprawdę są różne - są i takie, kiedy gada się raz na pół roku i naprawdę jest o czym rozmawiać. I to nie jest złe, przeciwnie - też potrzebne. A co do tych niespełnionych spotkań, to powody są różne. Nie jest to miłe, gdy człowiek się budzi w momencie, gdy już nie ma jak się spotkać...

    OdpowiedzUsuń