Kilka takich momentów było ostatnio - o tym i tym napiszę następnego posta. W stosownym czasie, bo teraz robię coś całkiem innego, bo jestem off-line, bo najpierw jeszcze... Przychodzi stosowny czas, a myśl przewodnia owej zamierzonej notatki leży rozbita na tysiąc cząsteczek. Albo w między czasie wyparta została czymś innym. Albo wyblakła. Albo po prostu myślisz: daruj sobie tę zabawę, bo szkoda czasu.
Nie narzekam na brak towarzystwa, ani też na złe towarzystwo, przeciwnie - ludzie, którzy mnie otaczają z nieba tu spadli. Niemniej, od jakiegoś czasu przekonuję się, że choć człowiek jakoś tego potrzebuje, trudno jest mówić o sobie. Najgorsze są momenty, gdy spotykasz kogoś po roku, albo co gorsza - kilku i obydwoje - przekonani, że tak wypada, trafiacie się wzajemnie pytaniem: No i co tam u ciebie?
Bo tak jest grzecznie. Bo przecież lubicie się, no i znacie, no i takie tam konwenanse. I uśmiech. Nawet szczery, ale mimo to niezręczny. Na pytanie co słychać odpowiadam więc, że żyję i że czwartek (tudzież - zgodnie z rzeczywistością - inny z siedmiu dni tygodnia). Bo co może zawrzeć pięciominutowa wypowiedź po dwunastu miesiącach? Dobrze. Ładna pogoda. Leci. Tere-fere. "Pszczółka Maja" podobno wróciła na antenę.
Z drugiej strony są też ludzie, do których wpada się zamierzenie, szczerze, chętnie i trochę częściej, niż raz w roku. Potocznie zwani Przyjaciółmi, albo też Znajomymi. Niezbędny element egzystencji. Stopień zażyłości jest różny - każda relacja to inny, niepowtarzalny rozdział.
I fajnie, że są. I tylko trochę dziwi, że uczysz się słuchać i przetwarzać informacje, ale o sobie mówić nie potrafisz, albo nie chcesz. Nawet, kiedy cię pytają.
Czytasz, słuchasz, chłoniesz, przetwarzasz, chomikujesz. Gadasz do siebie. Pełny serwis.
mam dokładnie to samo. Gdy spotykam ludzi, którzy przez rok się nie odzywali i pytają co słychać, odpowiadam "żyję". Bo naprawdę nic mi nie przychodzi do głowy i nie wiem co odpowiedzieć... Najgorsze są słowa "musimy się kiedyś spotkać" - czysta kurtuazja, z której nic nie wyniknie.
OdpowiedzUsuńojej. Kurtuazja... którą uprawiam i ja, choć w sumie z niektórymi naprawdę fajnie byłoby się wreszcie spotkać. A niektórym się to powtarza chyba dlatego, że kiedyś związek z danym człowiekiem był naprawdę o wiele bardziej ścisły. Hm... Czas przemyśleć swoje relacje międzyludzkie. Ja tam np odkryłam, że znajomości naprawdę są różne - są i takie, kiedy gada się raz na pół roku i naprawdę jest o czym rozmawiać. I to nie jest złe, przeciwnie - też potrzebne. A co do tych niespełnionych spotkań, to powody są różne. Nie jest to miłe, gdy człowiek się budzi w momencie, gdy już nie ma jak się spotkać...
OdpowiedzUsuń