Śniło mi się, że zrobiłam zdjęcie, z którego byłam zadowolona...
Potem przyszła pora na wstanie z łóżka, gdyż nienaturalnie długie w nim spoczywanie odbija się niekorzystnie na człowieku i jego niszy ekologicznej.
Obudziło mnie cudowne słońce, potem dał o sobie jeszcze znać dość mocny wiatr, z czasem przyszła i refleksja, by puścić w obrót płytę z Lorencem. Tę z Mro iło.
Wrzesień to jest właśnie taki miesiąc - słońca, wiatru i Lorenca, różnych tęsknot i pragnień wyjechania daleko, albo chociaż skutecznie. Od czasu ukończenia szkoły - miesiąc przeze mnie poniekąd ubóstwiany.
Czas, kiedy czujesz potrzebę zmian i wydaje Ci się, że jak nigdy w ciągu roku - teraz masz na to siły. Teraz, albo nigdy.
Obecne Teraz, albo nigdy jest jednym z tych bardziej zdeterminowanych.
A przełomy faktycznie przychodzą na progu jesieni, albo w jej pierwszym stadium. Tak już w moim życiu jest. Najbardziej nie lubię lutego i marca. To postanowione.
Kiedy odechciewa się żyć, to znak, że najpierw trzeba się wyspać. W stanie wypoczęcia człowiek myśli już inaczej, że głupi jesteś i że nie czas na odechciewanie - jest jeszcze tyle książek do przeczytania, miejsc do zobaczenia, dowcipów, których nie znasz, języków, których chcesz się nauczyć. To nie pora na odechciewanie.
A kiedy ci się coś uda, albo nie uda, to za udane podziękuj, za nieudane trudno dziękować, uciesz się, albo przyjmij do wiadomości, w zależności od sytuacji i idź dalej. Jakoś tak nie ma sensu zatrzymywać się nad własnymi sukcesami, albo porażkami. Nie ma sensu się zatrzymywać. Przystanki to tylko krótki czas na złapanie oddechu i zorientowania się w tym, co rzeczywiste. Przystanek jest tylko po to, by móc jechać dalej.
i ja bardzo lubię wrzesień,a szczególnie popołudnia słoneczne. ;-) więc wszystkiego dobrego na ten czas.;D
OdpowiedzUsuńwzajemnie. popołudniowe słońce UWIELBIAM :) i to powietrze z liści i mgły!
OdpowiedzUsuń