Pomiędzy przystankiem, a celem powrotu, pan grabi ziemię na trawniku, zupełnie, jakby chciał coś siać. Wiosenne porządki szóstego stycznia. Proza życia, proza zimo-wiosny. Dobrze ze słońcem, dobrze z ciepłem, Bogu niech będą dzięki. Tylko zarazki się chyba za dobrze mają w takim klimacie. Poza tym jednym i niemożnością, na którą cierpią narciarze i górale, jest mi dobrze bez śniegu i mrozu, bez soli na drogach i chodnikach, bez roztopowej ciapciaji, ciasnoty miejskiej i kiepskich warunków na drogach. Bo ja człowiek ciepło i słonecznolubny jestem. Dziecko czerwca. Nie inaczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz