Na przededniu Czasu Oczekiwania uczę się właśnie tego - czekać. Równocześnie odnoszę wrażenie, że całe życie tym właśnie jest - czekaniem. Zatem, ucząc się czekać, uczę się żyć, skoro czekanie=życie, lub też życie=czekanie, kolejność nie ma tu znaczenia.
Niełatwa sztuka! I żyć, i czekać, i czekać, i żyć.
I niewiele wspólnego ma z poczekalnią, w której każdy zwyczajnie się nudzi i próbuje zabić nieznośny czas. Uczę się czekać czynnie, nie w bezruchu, ale robiąc to, co mogę, nie myśląc zbyt wiele o tym, co mnie w tym momencie przerasta. Uczę się nie obrażać, gdy czeka się długo, nie trwać bezczynnie i nie tylko po to, żeby coś robić, bo coś robić trzeba, ale też po to, że to wszystko także jest ważne.
Gdyby tak zamierać w bezruchu wraz z każdym w miarę ważnym czekaniem, prawdopodobnie większość nie robiłaby nic.
Już czas.
Czas, by się zbliżać, by nie stać w miejscu.
Czas zalać kawę...;) Też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz