niedziela, 9 grudnia 2012

znajome niespodziewane

Mgła spada na ziemię cicho, miękkim brokatem. Wnioskuję, że rano obudzimy się w Narnii - świat obrośnie szadzią. Kiedy nie myślisz o tym, że jednak jest ci zimno, jest zimno mniej, ale tylko pod warunkiem, że jesteś w miarę skutecznie ubrany. Analogicznie: kiedy nie myślisz o tym, że nie jest ci jakoś najlepiej, jest lepiej, niż jest, pod warunkiem, że odwrócisz na chwilę swoją uwagę i spojrzysz na cokolwiek innego. Na iskierki mgły przed nosem, na kogoś obok, na...

Czas nijakości, demotywacji, ponownego odpowiadania na pytania postawione przez ja, czas w którym masz wrażenie, że śnisz nawet wtedy, gdy właśnie wstałeś, czas, kiedy jesteś obok, ale nie do końca, bo przecież odczuwasz zimno oraz smaki - gorącej herbaty i kawy z miodem - coś cię jednak przeszywa na wylot. Czas swoistego przetrwania to nie to, co wymarzyłeś sobie na cztery tygodnie grudnia. Bo nikt nie lubi się czuć, jak wrzuceni do nijakiego worka "i inni", bo nikt nie lubi być "i innym" w nijakim worku. Bo dałbyś sobie rękę... o nie, nie dałbyś sobie już nic ucinać, ani nacinać, ale przecież jeszcze kilka dni temu było ci lepiej. 

Na ogół w takich sytuacjach po prostu znikałeś. Trzaskałeś drzwiami i tyle cię było. Teraz nie trzaskasz. Próbujesz też nie znikać.  Nie trwać zbyt długo "z wygaszonym ekranem".

Mróz jest naprawdę zimny, dystans tylko chłodny, raz po raz coś cię rozgrzewa od środka, żebyś nie zaziębił swojego istnienia. I może chciałbyś się spodziewać i może już wiesz, że spodziewać się nie tylko nie wypada, ale i nawet nie należy.  Może próbujesz uchylić drzwi dawno nieotwierane, a może nie zatrzasnąć tych, które wpuszczają cieniutką smużkę światła.

Bo ciągle jest tylko inaczej, niż mogłoby być, a to przecież nie jest tragedia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz