sobota, 31 maja 2014

od gada do glonojada ;)

Leje prawie na potęgę. To dobre do spania, a przede mną noc, którą chcę zarwać, w celu podjęcia małego wysiłku intelektualnego. Fizycznie jestem już po kawie po dwudziestej drugiej i nie wiem, czy nie przed kawą o którejś kolejnej, albo herbatą, albo może chociaż jak okna nie zamknę, to mi rześkość nie pozwoli drzemać. Zawsze tego słynnego magnezu jakoś żal...

Wdzięczność, Pan Bóg i ja. Ja, jakam jest, Pan Bóg widzi. Widzi i wie i to pozwala być spokojniejszym, niż zwykły to sugerować skłonności indywidualne.

Ostatnio w kościele, w jakimś czytaniu, czy w kazaniu, usłyszałam o przylgnięciu do Boga. Przed moimi oczami pojawił się wówczas glonojad przyssany do akwarium i pomyślałam, że Boże, pragnę przylgnąć, ale jakoś tak bardziej z wdziękiem...

Tak, czy owak, jestem znów. Znów żyję. Na razie wciąż bardziej uczepiony, niż całkowicie przylgnięty, ale jeśli dasz mi palec, to wezmę całą Twoją rękę. Garściami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz