Co robi się z dniami, które nie poszły, jak trzeba?
Co robi się z życiem, które nie poszło, jak trzeba?
Co się robi, gdy nie idzie i kiedy się właśnie nie idzie, a przynajmniej nie do przodu?
Czasem ma się ochotę rozszarpać za pytanie "co słychać"? I oducza się ludzi je zadawać. Czasem ma się ochotę powiedzieć i wszystkim i nikomu "wypchaj się", albo przynajmniej "spadaj". To nieładnie, to niegrzecznie, to w ogóle źle bardzo, ale czasem właśnie taka ochota przychodzi - nieładna, niegrzeczna i zła bardzo. Nie robi się tak, rzecz jasna, bo przecież jest się mniej-więcej dobrze wychowanym i przecież się tych ludzi lubi, niektórych kocha, więc bardzo źle byłoby rzucać w nich tym podobnym "mięchem" - nie ma ani grama przyjemności w sprawianiu przykrości innym. Ani odrobiny. I nie o cudzą przykrość tu chodzi, z resztą. Raczej o to, by pozbyć się tej całkiem innej, własnej, prawdopodobnie nabytej, ale nie kosztem innych. A może nie w przykrości jest sedno.
O Boże,
Pyszałka dostrzegasz z daleka, więc widzisz mnie na pewno.
Dziś jest dzień gniewu
- to już jak dzień wypłaty, tylko bez powodów do radości.
I miało być dobrze i wyszło jak zwykle.
To naprawdę wyczerpuje.
I gdybym był pokorny, wszystko byłoby prostsze.
Ale nie jestem.
Ani pokorny, ani dumny.
Trochę wściekły i gryzę.
Gdyby mój gniew był chociaż święty,
a tak... psu na budę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz