czwartek, 20 stycznia 2011

sexy boy


Tabliczka rejestracyjna, przyczepiona do dziecięcego wózka, głosi: "Sexy boy". Boję się pytać, jaka będzie pierwsza zabawka tegoż malca...

Zapewne wyżej wspomniany gadżet jest wyrazem poczucia humoru mamy, taty, ciotki, dziadka, może prezentem, z którym coś trzeba było przecież zrobić, by ofiarodawcy nie było przykro. Może rodzice maleńkiego "Sexi Chłopca" nie parają się filatelistyką, ograniczając się jedynie do kolekcjonowania modnych gadżetów, może... Może dzieciak będzie nie tylko sexy, ale też inteligent i w wieku trzech lat sam poskłada literki ułożone w jakże wyszukanym szyku i to na jego własnym wózeczku. Ciekawa jestem, co wtedy mama odpowie mu na pytanie: a co to znaczy sexy? Skłamie, czy walnie prawdę prosto z mostu?

Dziwne to jest. Nie fakt, że człowiek ma płeć i że nagle zaczyna się orientować, że nie wszyscy jesteśmy identyczni. Nie to, że chłopcy strzelają do siebie z pistoletów, podczas gdy dziewczynki chcą malować paznokcie. (Choć i strzelające dziewczynki znam osobiście i nie uważam tego za złe zjawisko, nawet, jeżeli któryś z szanowanych psychologów nazwie to takim, czy śmakim zaburzeniem tożsamości... Puknijcie się w głowę, zamiast doszukiwać się wszędzie skrzywienia, czy traumy). Dziwne jest to, jak szybko i intensywnie seksualizuje nam się świat. Nie nadążam !

Natknęłam się niedawno, w jednej z poczytnych gazet, na krótki artykuł sygnalizujący problem rodzicielstwa dzieci. Tak się jakoś podziało, że nawet dwunastolatki zostają już matkami. W naszym kręgu kulturowym nie jest to chyba normalnym zjawiskiem, choć obawiam się, że dożyję czasów, kiedy za takie będzie uchodzić. Przeraża mnie dzisiejsze poczucie braku odpowiedzialności, które z niezwykłą zręcznością, pod przykrywką troski o prawa człowieka, zaszczepiają i podsycają w ludziach media. W imię prawa do wolności...
We wspomnianym artykule znalazło się miejsce dla wypowiedzi jednej z kilkunastoletnich mam, która (o zgrozo!) ma pretensje, że zaszła w ciążę. Zaznaczam, że nie był to gwałt, ona po prostu nie była świadoma konsekwencji, nie wiedziała, jak to działa... Może lepiej nie dotykać piły elektrycznej, kiedy się nie wie, jak ją obsłużyć, bo można sobie urżnąć palce? Może to nie czas i miejsce na tego typu docinki, niemniej...

Tak, z dziećmi rozmawiać trzeba i to szczerze. Z własnego doświadczenia wiem, że człowiekowi nie są potrzebne bajki o florze i faunie, naprędce ucinane historyjki o tym, jak to niby ptak odlatujący na zimę do Afryki, tudzież roślina znajdująca powszechne zastosowanie w bigosie, są sprawcami pojawienia się na świecie małego człowieka. Miejmy litość! Rozmawiajmy, bo jeżeli owa nastoletnia mama w istocie nie była świadoma (choć w dobie internetu wierzyć mi się w to trochę nie chce), że seks bywa w skutkach brzemienny, to rzeczywiście coś tu jest nie tak. Z drugiej strony, trzeba pięć razy przemyśleć, co powiedzieć należy. I tu powrót do poruszonej nieco wcześniej kwestii odpowiedzialności.

Myślę, że jedenasto, czy dwunastolatek powinien mieć już pewną świadomość w kwestii okołoseksualnej. Tylko może zamiast przekonywania go w stylu: "Właściwie współżyć nie powinieneś, ale jeżeli już ci się zdarzy, to przynajmniej się zabezpiecz", należałoby uczyć go od początku i stanowczo, że nie powinien i to nie na zasadzie "nie, bo nie, bo mama wie najlepiej", ale wskazując na konsekwencje.

Bo dziś nie uczy się odpowiedzialności, a jedynie umiejętnego korzystania z przyjemności z równoczesnym, uwalniającym od wszelakich skrupułów, procesem umywania rąk. I szkoda, że wcale nie myśli się o tym, że tego rodzaju higiena niczemu dobremu nie służy...

7 komentarzy:

  1. Maniakuja tylko odnośnie tego, że dzieci znajdują swoją płeć. Lepsze to niż uniseksualizm serwowany zachodzie... z resztą się zgadzam.

    OdpowiedzUsuń
  2. ale ja nie twierdzę, że nie znajdują :)

    OdpowiedzUsuń
  3. taki tytuł u ciebie na blogu przyciąga uwagę nie powiem. :P
    to chyba jest tak że to całe zamieszanie miłosne czego seks bywa uwieńczeniem bywa najpiękniejszą rzeczą jaką człowiek może przeżyć. i przy okazji najbardziej uniwersalnym. nie każdy jest fanem ciasta czekoladowego tak jak ja. ale być przez kogoś kochanym większość chce. więc świetnie się ten cały seks sprzedaje w reklamach. na bilbordach jednak ciasto czekoladowe nie ma szans w starciu z wynegliżowanym modelem lub modelką.

    uczymy się w szkole różnych nie przydatnych pierdół. ale ja na przykład nadal nie wiem jak się wypełnia pit. czy jak informować pacjenta o śmierci. więc co się dziwić że nie mówią nam istotnych życiowo rzeczach. ważne by wiedzieć co to jest kryptodepresja i gametangiogamia. że mamy różną masę na biegunie i równiku. toż to się przyda w przyszłości. :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, że przyciąga uwagę, to widzę po statystykach.

    Tak, szkoła "óczy". I zgadzam się chyba z Twoim powyższym.

    Dobre masz obserwacje.

    OdpowiedzUsuń
  5. 'chyba'. ;) uwielbiam cię maniaku!
    bo to w sumie nic. że chwytliwy tytuł jest.
    to jeszcze w twoich ustach.... no sama rozumiesz.

    OdpowiedzUsuń
  6. :> nie. nie rozumiem (?)
    wytłumacz mi, proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jak nie. to nie. może właśnie
    nie wszystko jest do rozumienia. :P

    OdpowiedzUsuń