Jest i środa.
Jesień, jak u Wyspiańskiego. (Chochoły).
I tylko kilka świateł we mgle. Może ponura i wstawać rano się nie chce, ale coś w sobie ma. Może dzięki Wyspiańskiemu właśnie, którego przecież lubię. Za jego postrzeganie świata.
Za chochoły, werandę, widok na Kopiec Kościuszki, planty o świcie, które pachną tak samo jak moje planty o świcie, kiedy się je mijało w drodze do szkoły. Szkoły imienia tegoż Wyspiańskiego... Trzy lata. Trzy jesienie. Trzy zimy. Trzy wiosny. I mnóstwo takich bladych poranków. Dzięki, Panie Wyspiański, żeś był tam przede mną!
Od wczoraj nie mogę się uwolnić od Beiruta. Tego Beiruta:
http://www.youtube.com/watch?v=uYwmDJigB1o
dobry beirut, nie ma po co się uwalniać od takich:)
OdpowiedzUsuńPan Wyspiański... aż zatęskniłam doń :)
OdpowiedzUsuńBeirut, Beirut... pięknie :)
Pozdrawiam jesiennie :)
za mną nadal chodzi tylko i wyłącznie "Postcard from italy" uwielbiam. Chociaż ten kawałek też piękny:)
OdpowiedzUsuń