poniedziałek, 16 listopada 2009

Pawłow, zupa, kawa, uroki, słońce, Bóg.

Pół dnia człowiek siedzi na zajęciach i kołacze mu się myśl, że zjadłby swoją ulubioną pomidorową, po czym wraca do domu i myśl w czyn zamienia. Żeby ze wszystkim było tak prosto....

Rosyjski cieszy, raduje, zachęca do nauki, choć wciąż się myli z ukraińskim. Nie, to zdecydowanie nie jest to samo. Ale praktyka czyni mistrza, więc do dzieła!

Druga kawa tego dnia. Nie, absolutnie to nierozsądne, nieracjonalne, jak wszystko ostatnio.
Odruch Pawłowa. Kawa po obiedzie.

Ładny i ciepły listopadowy poniedziałek. Powrót ze słońcem świecącym w twarz. Mgły. Warstwami w polach. I ja. Ja nie lubię takich dni. Bo wbrew słońcu, wbrew ciepłu trąca znużeniem. Życia w życiu niedostatek. Bywa.
W tle T.Love - "Bóg".

3 komentarze:

  1. też wracałam ze słońcem w twarz dziś. i też tego tlovu słuchałam:)
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) wspólne oblicze poniedziałku :) pozdrawiam również!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też dziś piłam dwie kawy :) Ale obiad dopiero zaraz zjem:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń