Najpierw na konferencję, potem z konferencji. I znów rynek w słońcu, żadnego śniegu, deszczu, wiatru. Ot, ludzie, kwiatki w wazonach i niebo jasne. Potem planty, Rzeźnicza, Starowiślna - tak trochę chaotycznie po zaułkach miasta. Ale nie bez sensu, bo w bardzo godnym towarzystwie, no i z pączkami w dłoniach. Wieczorem na dworzec - przez galerię, żeby poszydzić z rzeczy, które oszałamiają tylko ceną. W autobusie zimno. Ale rekompensatą niebo za oknem. Wyraźne jak farbki plakatowe z lat podstawówki. Z księżycem i warstwą podartych na strzępy chmur.
W domu kakałka nie będzie, ale jest herbata pomarańczowo - waniliowa.
Takie małe życia przyjemności. Na koniec senność, a więc już niezdolność do myślenia. Błogo.
Bo myśli mam absurdalne i takie jakby nie z tej ziemi czasem. Absurd i czekanie... Tak tuż pod skórą. Permanentnie.
..."wciąż nie wiem, czego nie wiem".
Czekam z Tobą!! Dobrej myśli i pełna życzliwości. Ufam, że jutro się spotkamy:)Może być wesoło...
OdpowiedzUsuńHelu nie udało się zdobyć :P na razie :)
Pozdrawiam!!
ojoj...helu nie będzie... ale ja będę. :) wesoło.
OdpowiedzUsuń