Zobaczyłam dziś wielkie zdjęcie Jury. Małego Jury. I pomyślałam: "chciałabym go zobaczyć". Chciałabym znów móc nalać mu zupy, kakao. Śmieszne. Bo nawet nie wiem, czy on mnie pamięta? Ale ja jego tak. I resztę tej boskiej gromady też. I tęsknię za nimi.
Adwent. Na ulicach święta. Mijam świecące dekoracje bezdusznie całkiem.
W mokrym, szarym bruku patrzę na zmazany świat.
Taki, jak mój. I to nie tylko kwestia wzroku, który słabnie (podobnie jak kręgosłup z resztą).
Ludzie mi w tym świecie iskrzą ciepłym blaskiem. Uśmiechami, serdecznością.
Ale jakkolwiek by tego nie nazywać, owijając w wyszukane frazesy, bywa smutno. Jakoś tak, od środka.
"Prostaczek". Lubię to słowo. Bo ma zabarwienie ciepło-ironiczne.
Żyję sobie ja, taki prostaczek właśnie... niepojęte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz