piątek, 11 grudnia 2009

zimowa zupa

Dzień dobry. Dzień długi. Dzień mroźny. Dzień lepszy od kilku poprzednich.
Rozpoczęty przed świtem. Rozpięty pomiędzy kilkoma istotnymi punktami. Jednym z nich - zupa. Nie byle jaka zupa. Zimowa zupa. Na kostce warzywnej, z odrobiną śmietany, z ogromem marchewki, fasoli, brukselek, ba, z nacią pietruszki nawet (świeżą!), a co najważniejsze - w wyjątkowym towarzystwie. Zupa. Cały garnek zupy. Na dwa.

A kiedy szłam do domu, prószył śnieg. Nieśmiało i spokojnie. Więc na koniec coś spokojnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz