wtorek, 29 stycznia 2013

tv-analogie

Na jednej "zi storinok";) www. znajduję wdzięczną oczywistość:

Dzisiaj dzięki Bogu jest wtorek,
29 stycznia 2013r.

Oczywistość, bo pomiędzy poniedziałkiem, a środą zazwyczaj wypada wtorek. (Tylko z piątkami jest różnie - po piątku albo następuje sobota, albo też, ku zaskoczeniu człowieka, poniedziałek). Wdzięczną, bo pomiędzy dzisiaj, jest wtorek, zmieściło się się jeszcze dzięki Bogu. Gdyby tak  dzięki Bogu oddzielić przecinkami, to właściwie po jest można postawić kropkę i takie zdanie będzie nie mniej prawdziwe od tego, które kończy się na wtorek. Można również, po wspomnianym byciu w trzeciej osobie liczby pojedynczej, machnąć kropką trzykrotnie, by móc później w myślach dodać to, co każdemu pasuje. Taka uzupełnianka bez jedynego słusznego rozwiązania z monopolem na prawdę. Takie więcej coś, niż test wielokrotnego wyboru. Więcej nawet, niż zadanie otwarte. A jednak - zadanie. Dziękowanie, wdzięczność, dziękczynienie - jakkolwiek - jest rodzajem zadania. Bo nierzadko się nie chce, albo zapomina, albo nie czuje potrzeby, albo coś innego. Przestrzeń wciąż zasłaniają górskie masywy tego, co chciałoby się, żeby było inaczej. Tego, co jest nie tak i nie takie i w ogóle dlaczego i po co? I ciągle wraca myśl, że za siedmioma górami nikt nie mieszka. Tam nic nie ma prawa istnieć, bo nie istnieje przestrzeń pt. za siedmioma górami.  Jest słoń z trąbami dwiema i tylko wysp tych nie ma - ot, stara prawda.

Wiara jest trochę, jak obraz w telewizorze - zanika, albo "sieje", kiedy siądzie ci antena. Tak z nią jest. Ale bez względu na to, co się widzi na ekranie i czego w ogóle się nie widzi, w studio cały czas ktoś nadaje. Ciekawym doświadczeniem jest, kiedy słyszysz, a nie widzisz, kiedy czekasz na obraz. Aż się zjawi. Pamiętam stare, czarno-białe pudło, z czterema, czy pięcioma guzikami (bez pilota!), które wróciło do łask w momencie, gdy kolorowy telewizor odmówił współpracy. Aby obejrzeć cokolwiek, trzeba było "odpalać" je na długo przed interesującym nas programem. (W moim wypadku była to prawdopodobnie popołudniowa emisja "Wojowniczych Żółwi Ninja" - program drugi TVP, milion lat temu, kiedy przedpołudniowa transmisja obrad sejmu zawsze oznaczała pozbawienie dzieci porannej bajki). Prawie natychmiast po uruchomieniu skrzynki pojawiał się dźwięk, obraz nie nadążał - odbiornik musiał się porządnie nagrzać, by wizja wskoczyła na ekran. (Trochę to trwało). Słyszysz, że już jest to, co chcesz oglądać i nie widzisz tego, co chcesz zobaczyć. Niby wiesz, co się dzieje, rozumiesz akcję, ale jakież to irytujące, że nic nie widzisz.  Ciemno.

Całkiem jak tutaj i teraz, kiedy się żyje, kiedy wracają do ciebie te i inne myśli - echem, rykoszetem, albo wprost - jednym strzałem w dziesiątkę. Kiedy nie widzisz. Kiedy dajesz się zaślepić, antena nie odbiera sygnału tak, jak by się tego oczekiwało, a dodatkowo "nagrzewasz się" dużo dłużej niż pamiętna czarno-biała skrzynka. 

A od czego to ja zaczęłam? A, od dzięki Bogu. A więc dzięki Bogu, że wciąż nadaje sygnał. 

Oddaję głos do Studia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz