środa, 2 marca 2011

no weź...


Fejsbuk, blog, cały ten internet - bez sensu. Fed up, fed up, fed up. I nieszanowanie studenta. I nie mam już nic do powiedzenia poza marudzeniem. Zmęczenie zewsząd wszystkim i niczym. Zimno i sennie. Możliwe, że kiedyś zmienię zdanie. Możliwe, że jutro będę próbować dalej.

A jednak - dlaczego? - odczuwam pewną odpowiedzialność za to, co się tu wypisuje. Można być zmęczonym poczuciem odpowiedzialności ? Chyba tak. Niemniej myślę, że jak paplać, to przynajmniej odpowiedzialnie.

Tak - piękne jest życie i wszystko to, co się ma, dostało i otrzymuje wciąż. A jednak... są minuty, chwile, godziny, dwa dni, trzy dni, pięć dni i cholera wie ile jeszcze (!), że ma się brak chęci. Nie na zasadzie: "Nie chce mi się, ale bym sobie pospał!", a raczej: "Boże, ja już nie mogę. Siadam, wysiadam, pięknie jest i tak - rób, co tylko zechcesz, ale ja już nie mogę, nie mam siły, chcę, spinam się, spina mnie i spięciem tym czuję się coraz bardziej zmęczony. No weź, zrób coś, bo rozpadam się całkiem".

No weź...

No więc są takie dni, jak okienka kliszy - jeden po drugim, z nie do końca upragnionym motywem przewodnim.

Minie. Minie. Przeczekać. Przemyśleć. Przetrwać. Przewinąć nie sposób.
Mądrość z papieru i na papierze. A wciel to w życie !

Na koniec: do (od)słuchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz