piątek, 4 marca 2011

twórczość


Kiedy się podmiot nałyka rzeczy antygrypowych, rozpuszczonych uprzednio - według instrukcji z resztą - w kubku gorącej wody, miewa sny. Dużo snów, albo jeden ciągły. Szkoda tylko, że tak bardzo wzorujący się na rzeczywistości, że taki kiczowaty, tandetny pomysłowo i męczący.

Wszak podmiot lubi sny ciekawe - te o wyszukanej fabule, lub o treści z pograniczy ryzyka, którego to jest się głównym bohaterem. We śnie ciekawie jest czuć adrenalinę, albo patrzeć, jak wydarzają się rzeczy co najmniej dziwne...
A tu taki mało twórczy gniot.

Chwilę po wybudzeniu i stanięciu na nogi przychodzi do głowy taka oto myśl: egzystencja człowieka powinna być twórcza! Zaznaczę na samym wstępie, że nie rozchodzi się o to, aby każdy jeden homo sapiens studiował na ASP i jeszcze najlepiej kończył ją z wyróżnieniem. Choć na marginesie przyznam, że jest przynajmniej jeden Człowiek studiujący na ASP, którego uważam za cudownie twórczego i którego z tego miejsca pozdrawiam! (Tak, tak - Moniuś - o Tobie mowa). Ale, ale... Są ludzie, którzy nie malują, nie rzeźbią, nie śpiewają i w ogóle nie przejawiają aktywności w kategoriach muzycznych, czy plastycznych, a jednak artyści z nich wspaniali.

Bo artystą może być każdy.

Świat, media i różne dziwaczne organizacje, bardzo dziś człowieka spłaszczają, ograniczając go do roli konsumenta. Kup, zjedz, spożytkuj, wykorzystaj, wyrzuć, kup następne. Nie ważne, czy chodzi o ludzi, czy o rzeczy. Jakby w życiu rozchodziło się tylko o jedzenie i używanie.

Używaj. Używaj, używaj, używaj. Bo wszystko jest do używania - mydło, szczoteczka do zębów, odkurzacz, kobieta i mężczyzna. Używaj. Szalej, szalej, wszak jedno masz życie.

Jak to jest, że stajemy się masą, która w to wierzy ? Do tego stopnia, że wszystko, czego się nie tkniemy, najzwyczajniej w świecie byśmy wykorzystali. Tak trochę głupio, bez umiaru i instrukcji.

Ot, chociażby to rozsekszenie powszechne. Użyj sobie, poużywaj. Jak jakiś towar z marketu.

Człowiek winien być twórczy i to, uważam, wynika z faktu, kim człowiek w istocie swej jest. Ma wyobraźnię, zdolność abstrakcyjnego myślenia, wrażliwość i kilka innych potrzeb, poza jedzeniem, spaniem i wydalaniem. I nie twierdzę, że wszyscy mają wziąć w rękę pędzel i malować. Ba, nawet lepiej niech tego nie robią...

Bo twórczym może być każdy dzień, każdy wspólny posiłek, spotkanie, rozmowa, relacja, znajomość. Tylko trzeba się ciut wysilić. No i widzieć potrzebę doprawienia zwyczajności szczyptą kreatywności, której może trzeba w sobie poszukać, ale zawsze się znajdzie.

Skoro Bóg Adasiowi powierzył nazwanie zwierzątek, znaczy to, że Adaś mógł temu podołać, w przeciwieństwie do zwierzątek, do których Stwórca w tej sprawie się nie zwrócił. (Inna rzecz, że biedny Adamo, zdaje mi się nie poszalał w tej kwestii, bo wszystko wrzucił do jednego worka z oznaczeniem istota żywa. Cóż, początki bywają trudne...)

Najtrudniej jest, tak myślę, z twórczością ostateczną. Znaczy to dla mnie tyle, że czasami człowiek zapycha sobie garście przejawami twórczości w różnych kierunkach, ale nijak nie może z tych różnych wydobyć tego jednego - najwłaściwszego. Esencji. Płaszczyzny, na której ma zdolność dać z siebie najwięcej i najlepiej.

Stworzył Stwórca małych, szalonych twórców. Zaryzykował.

A ja wchodzę w to, choć może jeszcze nie wiem, jak.

2 komentarze: