sobota, 6 marca 2010

empty

Sobota. Taka jedna z wielu.

Ulice zimne, choć już bez błota wymieszanego z brudnym śniegiem. Ostre powietrze, na które patrzę wcale nieostro. Za to wielkimi oczami. Permanentnie szeroko otwartymi, apatycznymi i bez wyrazu.

A przecież tak ładnie jest granatowym wieczorem.
Tylko ludzie czasem wrzeszczą. Być może z radości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz