środa, 3 marca 2010

"w rękach w głowach cichosza "

Gwoli wyjaśnienia - Amelia Earhart to awiatorka. Była. Teraz lata już w innych przestworzach. Jeśli w ogóle.

Ja natomiast jeżdżę. Na zajęcia i w drugą stronę. Lubię podróżować z kimś. Dzielić spostrzeżenia, mnożąc wrażenia równocześnie. Ale kiedy wracam z zajęć, chłodnym popołudniem, lubię mieć niemalże godzinę ciszy. Nie musieć się odzywać, gadać, niczego tłumaczyć, odpowiadać na pytania, ani też wyrażać własnych myśli. Chwila, kiedy od głosu nie drgają struny, ani nie trzeszczy w głowie. I mogę patrzeć za szybę, gdzie toczą się samochody, ludzie, życie. I widzę, jak wszystko rusza się energicznie, albo przeciwnie - leniwie snuje - tak, jak mgła albo dym. Chwila wolności, kiedy można pomyśleć. A może przeciwnie - uśpić zmęczone refleksje. Często uśpić się w ogóle. Całkowicie. Jak dzisiaj. Kiedyś przyjemnie bywało patrzeć przez okno sunącego autobusu w towarzystwie lubianych dźwięków, czyli ze słuchawkami na uszach. Ale od tego odwykłam, bo wszystkie grające sprzęty dały sobie spokój.

Cóż.

Czasem odczuwa się brak tej swojej, współgrającej z nastrojem, z kolorem i zapachem dnia muzyki. Bywa jednak, że najlepiej brzmi cisza. Nie wyrzucasz z siebie potoku słów i nie jesteś zmuszony do wchłaniania cudzego paplania. Czasem tak trzeba. Są takie momenty, że trzeba nawet ciszy radykalnej - bezdźwiękowej niemalże. Wbrew pozorom może ona nie jest pusta. I może brzmi najlepiej.


4 komentarze:

  1. Ciekawe, jak brzmi "radykalna cisza" Maniaka... Pozdrawiam najserdeczniej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. radykalna cisza maniaka jest niezbadaną jeszcze otchłanią.
    ściskam, Haniu :*

    OdpowiedzUsuń