poniedziałek, 15 marca 2010

radosne zdziwienie

Są na świecie rzeczy, o którym nie śniło się ani filozofom, ani w ogóle chyba nikomu.
Bo różne są absurdy i przewrotności, ale czy ktoś pomyślał w swej zuchwałości, że pogrzeb może być uroczystością, z której emanuje radość? I nie chodzi tu wcale o głupawą wesołkowatość!
Pierwszy raz byłam na radosnym pogrzebie i przyznam szczerze, że chyba nie spodziewam się więcej takich. Niepojęte do granic możliwości, choć może, gdyby byli z nas ludzie NAPRAWDĘ wierzący, to każde ostatnie pożegnanie byłoby właśnie takie. Nie czas na gdybanie, kiedy się jest tylko człowiekiem i wszystko przeżywa emocjonalnie, co, uważam, szanować należy. Toteż nikogo o smutek oskarżać nie można. Strata boli. Tym bardziej niezwykłe jest dla mnie, że na tzw "ostatnim pożegnaniu" można się cieszyć. No bo niby czym, tak na zdrowy rozsądek? A może to nie jest czas na występ tegoż, może trzeba nam lekko oszaleć, żeby wreszcie załapać, o co w tym całym życiu chodzi?

A po mej głowie tam i z powrotem spaceruje Anielski Orszak... W podskokach.

4 komentarze:

  1. Tak, to jest wizja - anielski orszak w podskokach :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. niech taka będzie moja Apokalipsa....

    OdpowiedzUsuń
  3. eh, zazdroszczę trochę. bardzo chciałam tam być. a zamiast tego - w domu uzbrojona w rutinoscorbin, herbatę ciepłą, czosnek i mnóstwo chusteczek walczę z przeziębieniem...

    OdpowiedzUsuń