czwartek, 2 czerwca 2011

każdy człowiek jest wyjątkowy - każdy denerwuje mnie w inny sposób



Nie jestem lekarzem i nie zanosi się na to. Co do owej kasty społecznej mam swoje własne zdanie, a mianowicie, że jak wszędzie wśród ludzi - są lekarze świetni i niekoniecznie. Kompetencji medycznej, jako totalny laik, nigdy nie ocenię - to jasne. Natomiast zachowanie tychże wywiera konkretne wrażenie. I tu też jest różnie. Lubię kiedy rozmawia się z pacjentem, jak z człowiekiem. I wcale nie trzeba być mdląco słodkim. Wystarczy trochę kultury. Jasne - lekarz też człowiek - ma prawo mieć zły dzień, ma prawo być poirytowanym, zmęczonym itd. Niemniej ja też mam takie prawo, a wtedy nic dobrego z tego nie wychodzi. Naprawdę dużo daje normalna rozmowa z człowiekiem - krótko, zwięźle, na temat, ale kulturalnie. A ja mam wrażenie, że bywają ludzie po prostu bezczelni i niestety - tak, jak przemoc rodzi przemoc, tak z bezczelnością jest podobnie. Wciąż się zastanawiam, czy to ze mną jest coś nie tak? Przewrażliwienie sezonowe, czy co? Jeżeli tak, to przepraszam, zwracam honor.

Żeby nie było, że marudzę na cały świat, jak to mi źle i niedobrze. Nie. (Ja się akurat dobrze mam). Jak wspomniałam - są także lekarze cudowni po prostu, od których wychodząc chętnie podziękujesz i powiesz do widzenia, zamiast trzaskać drzwiami. I cała ta różnorodność w ramach NFZu, niekoniecznie w prywatnych gabinetach. I wcale nie wymagam nie wiadomo czego - głaskania po główce, częstowania cukierkami, słownej słodyczy - NIE. Niech tylko rozmawiają, jak z człowiekiem i robią swoje. Są tacy. I to jest fajne.

Inna rzecz, że system opieki zdrowotnej w tym kraju wcale lekarzowi roboty nie ułatwia - takie odnoszę wrażenie, kiedy patrzę na to z boku. Pacjentowi z resztą też nie. Ale po co więcej narzekać. Fakt ten jednakże tłumaczyłby frustrację naszej służby medycznej, bo podejrzewam, że ludzie ci mają wystarczająco dużo absurdów i kłopotliwych formalności pod ręką, by czuć się zmęczonymi, czy rozdrażnionymi. Do tego dochodzi konfrontacja z pacjentem, który - jak to człowiek - też potrafi zaleźć za skórę.

Wniosek jest chyba taki, że wszędzie tam, gdzie człowiek spotyka się z człowiekiem i rodzi się między nimi jakaś relacja (choćby służbowa), nie ma lekko. Zaznaczyć chciałam także, że doceniam pracę tych, którzy chcą innym pomagać, bo z różnych przyczyn nie jest to łatwe. Ludzie są w ogóle trudni. (Tu odwołam się do sentencji, z której ostatnio korzysta Irenka N., a która to fraza zachwyciła mnie dogłębnie - parafrazując brzmiało to mniej więcej tak: każdy człowiek jest wyjątkowy - każdy denerwuje mnie w inny sposób).

I jeszcze jeden wniosek dni ostatnich: ludzie są bardzo sobie potrzebni. Tak nawzajem. Czasem zadziwia mnie, jak bardzo nie jesteśmy samowystarczalni, choć pewnie tak by się chciało. Ciągle jednak trzeba się o kogoś wesprzeć, żeby się nie wykoleić, żeby nabrać sił i być podporą dla innych na kolejnym odcinku, kiedy już mknie się stabilnie po prostej. Do następnego upadku... na głowę :P

Dobrego wszystkim !

PS - Dziękuję panu doktorowi z soru, panu okuliście, lekarzowi interniście, pani okulistce, Joannie i Eli C., Szczepanom, Joannie D., Panu rowerzyście, Pani ze sklepu, sanitariuszowi, Gosi Rz., Jarkowi, Zuzi, Hani, Jackowi i wszystkim, wszystkim, bo z moją amnezją na pewno o kimś zapomniałam.
A, i Panu Bogu, że tak dobrze się skończyło :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz