wtorek, 7 czerwca 2011

z każdym dniem jest bardzo duszno


Nie ma rzeczy oczywistych, bezwzględnie prześwietlonych, znanych na wylot w każdym milimetrze, takich, do których w każdym calu można zastosować przebiegły zwrot: "a nie mówiłem"? Nie masz tego, na co zasługujesz, nie zasługujesz na to, co masz. Stać cię na tysiąc głupich zachowań, które znasz, a mimo to, tysiąc pierwszy raz zachowujesz się, jak głupek, według wypróbowanego schematu. Spodziewasz się nagany, a zostajesz pogłaskany po głowie i myślisz, że jawna niesprawiedliwość. Nie czujesz się winny, a trzepną cię w łeb, słusznie-niesłusznie. Starasz się i nic z tego, nie starasz się i nagle w ręce wpada gwiazdka z nieba.

Niby się zmieniasz, a wciąż i wciąż jesteś ten sam, aż w końcu wątpisz w ewolucję, w samokształcenie, w - zarówno sokratejskie, jak i prometejskie - samowychowanie.

Przynależność społeczna staje się źródłem chaosu i zmęczenia, brak przynależności kusi tylko połowicznie.
Rozmowy próżne, albo przynajmniej męczące. Milczenie ciężkie jak ołów i szkodliwe, niczym kadm.

Nie ogarniesz się sam, choć jak się wyśpisz, to będziesz próbował.

Antyludzkość mija nieśmiało. Jeszcze trochę czasu i otrzeźwienia i wróci norma, czymkolwiek ona jest.

Lubię truskawki, choć nie mają pestek nadających się do plucia i manifestowania tym samym wolności własnej.

Ps - Ile razy trzeba się uderzyć w głowę, żeby zmądrzeć ? ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz